Każda mama wie, czym powinno bawić się jej dziecko, a czego nie powinno dostawać do zabawy. Zobaczmy jednak, co mówię o tym inni, np. o takich pokemonach:
Nie odrzucajmy Pokemonów – radzi dr hab. Kielar-Turska. – Wejdźmy poprzez nie w kontakt z dzieckiem. Ma to ogromne znaczenie społeczne i emocjonalne, bo to dziecko wybiera Pokemony, jemu się one podobają, i to jest ważne. Jeżeli jako dorośli spróbujemy choć w niewielkim stopniu to zaakceptować, będziemy mieli podstawę do kontaktu z dzieckiem. Jest ogromnie ważne, by mieć pole porozumienia.
Kiedyś matka i dziecko znali i lubili takie zabawy, jak: „Koło młyńskie”, „Jaworowi ludzie”, „Stary niedźwiedź”. To dawało radość i poczucie więzi pokoleniowej. Teraz, co potwierdzają moje badania, nie ma więzi pokoleniowej, bo nie ma wspólnego pola odniesienia. Rodzice nie przekazują tradycyjnych zabaw, a jednocześnie nie „wchodzą” w nowe. W ten sposób tracą coś, co mogłoby być ważne dla nawiązania bardzo bliskiego i trwałego kontaktu emocjonalnego z dzieckiem.
Rodzice boją się, że nie zrozumieją Pokemonów, bo są one dla nich za trudne, ale też z tego względu, że dziecko odejdzie w świat fantazji i zatraci poczucie rzeczywistości. Tylko małe dziecko traktuje wytwory fantazji jako coś realnego.
Pokemonami zajmują się natomiast dzieci pod koniec przedszkola i w pierwszych klasach szkoły podstawowej, a w tym okresie młody człowiek widzi już różnicę pomiędzy światem fikcyjnym a realnym. Można wiele zrobić dla dziecka, by pomóc mu odróżnić oba światy. Później ono samo już sobie poradzi.